Sanocka samotność długodystansowca
Źródło: Krystyna Maciaszek
02 Sep 2014 08:55
tagi:
Cyklokarpaty, Sanok, Maratony, Bieszczady
RSS Wyślij e-mail Drukuj
Sanok – niewielkie miasto położone w Dolinie Sanu, w województwie podkarpackim. Miasto rozsławione m.in. przez malarza Zdzisława Beksińskiego, medalistkę olimpijską Katarzynę Bachledę-Curuś i jednego z najlepszych kolarzy górskich w historii polskiego MTB, Marcina Karczyńskiego. To właśnie tutaj przyszło walczyć nam podczas kolejnej edycji Cyklokarpat.

Jest to edycja, na którą chętnie powracam, ze względu na ciekawą trasę i dobrą organizację. W tygodniu poprzedzającym wyścig pogoda z przewagą dni deszczowych.
Na forum Cyklokarpat organizatorzy potwierdzają podwyższony poziom wilgotności podłoża. Na tę okoliczność „zbroję” moją wyścigówkę w bardziej agresywne ogumienie, tak aby zwiększyć przyczepność roweru na rozmiękczonych gliniastych podjazdach i dodać mu odwagi na zjazdach.

opis


Pogodę w dniu wyścigu mamy piękną, jest słonecznie i ciepło, nawet bardzo ciepło. Szykujemy się do startu. Do kieszonek wędruje niezbędny ekwipunek, wszystko jest na swoim miejscu, więc pora na rozgrzewkę.
W czasie rozgrzewki udaje nam się trafić na piękny sanocki Rynek. Polecam odwiedzenie tego miasta! Do startu zostało już niewiele czasu, ustawiamy się w sektorach, ostatnie odliczanie i startujemy. Najpierw długa asfaltowa prosta przez miasto, wszyscy jadą w takim tempie jakby to był finisz, dojeżdżamy do sanockiego skansenu, tam kręcimy rundę, której celem jest (tak mi się wydaje) rozciągnięcie stawki przed pierwszym leśnym podjazdem, który ma tendencję do korkowania się. Zwiedzający skansen mają dodatkową atrakcję, śledzą nasze poczynania ze sporym zainteresowaniem.
Wjeżdżamy w leśny odcinek, trasa lekko się korkuje, ale nie jest najgorzej. Robi się coraz bardziej stromo. Ile się da to podjeżdżam, jednak na tym odcinku jest sporo stromych odcinków na których wszyscy jesteśmy zmuszeni dawać z buta.

opis


Pierwsze zjazdy okazują się być przyjemne, lekko wilgotne. Mijam pierwszy bufet, jedziemy wąwozikiem, łąką, trochę leśnych szutrów i wypadamy na asfalt. Po ok 2 km skręcamy z asfaltu i tam zaczyna się terenowy odcinek, na którym miejscami jest bardzo grząsko. Za chwilę kolejny krótki asfaltowy fragment, skręt w lewo w szutrówkę i już wiem, co mnie czeka za zakrętem... długie podejście powymywaną przez deszcze, polną drogą pomiędzy łąkami. Na jej szczycie umiejscowiona była premia górska z nagrodą, ale o tym dowiedziałam się podczas ceremonii dekoracji, bo gdy ja dotarłam na szczyt, po premii nie było najmniejszego śladu :)


Znowu mamy trochę „zabawy” na leśnych ścieżkach, przecinamy asfalt, za nim jest drugi bufet, bramka z pomiarem czasu, a następnie zaczyna się jak dla mnie najładniejszy odcinek trasy. Cały czas mamy: zjazd, podjazd, zjazd, podjazd i tak bez przerwy.
Trasa jest bardzo urozmaicona, są skałki, są korzenie, trochę kamieni, miejscami jest błotko, jest zjazd torem DH, naprawdę świetny odcinek.
„Wypadam” z lasu, mijam trzeci bufet, i cisnę na lekkim asfaltowym zjeździe ile sił w nogach. No i w ten oto sposób przejeżdżam skręt w prawo, podobno wielu osobom przytrafiło się to samo. Szkoda, że oznaczenie trasy w tym miejscu nie było bardziej czytelne. Wracam... trafiam na właściwą trasę. Znów jestem w skansenie, za chwilę docieram na rozjazd, giga w lewo, mega w prawo. Niestety, od tej chwili moja jazda odbywać się będzie w samotności (jak to zazwyczaj bywa na cyklokarpackich giga, gdzie liczba zawodników zwykle kształtuje się na poziomie ok 30).Coraz ciężej znoszę tę samotność. Staram się wtedy jechać najmocniej jak mogę dobrze wiem jednak, że obecność innych kolarzy w zasięgu wzroku sprawiłaby, że pojechałabym jeszcze mocniej.
Szkoda, że na Cyklokarpatach, tak niewiele osób decyduje się, aby jeździć na ulubionym przeze mnie dystansie.

opis


Gdy znowu docieram do miejsca, gdzie wcześniej był rozjazd dystansów, nie mogę odnaleźć strzałek, które wskazywałyby którędy mam jechać, aby dotrzeć do mety.
Z pomocą przychodzą mi spacerowicze, którzy widząc moje bezradne kręcenie się w kółko, wskazali mi gdzie mam jechać. Po dotarciu na metę, miła niespodzianka, spiker wymienia moje imię i nazwisko, składa gratulacje, przez organizatorów jestem witana z uśmiechami - bardzo to miłe.

Podsumowując całość, pragnę podkreślić widoczne starania organizatorów jeśli chodzi o wytyczenie ciekawej trasy, jej zabezpieczenia, bufetów, pysznego posiłku regeneracyjnego, jak i samej dekoracji, podczas której Marcin Karczyński wręczał zwycięzcom oryginalne medale i cenne nagrody.

A miejsca naszej tarnowskiej frakcji GTA przedstawiają się następująco:
Sławek Bartnik m. 3 kategoria M4 na dystansie mega
Andrzej Wytrwał m 7 kategoria M4 na dystansie mega
Izabela Sekulska m.5 kategoria K2 na dystansie mega
Krystyna Maciaszek m1 kobiety open na dystansie giga

opis

Komentarze:
Tego artykułu jeszcze nikt nie skomentował.
Bądź pierwszy!
Dodaj komentarz
Zaloguj się, aby skomentować ten artykuł.
Jeżeli nie posiadasz konta, zarejestruj się i w pełni korzystaj z usług serwisu.
Grupa Kolarska
Gomola Trans Airco
Get the Flash Player to see this rotator.
Wirtualne360
Gomola Trans Airco
Panorama 360, Gomola Trans Airco  - Team MTB

Najpopularniejsze artykuły
Subskrypcja
Promuj serwis LoveBikes.pl
RSS Wyślij e-mail Facebook Śledzik Gadu-Gadu Twitter Blip Buzz Wykop



Polecamy
Wejdź i zobacz!
Wspieramy:
MTB Marathon MTB Trophy MTB Challenge
© 2012-2016 Wszelkie prawa zastrzeżone.
Kopiowanie zawartości serwisu zabronione.
All right’s reserved.